Page images
PDF
EPUB

--

nie o dwóch. A jeśli koniecznie do E'a należy odnieść słowa: który pierwszy, to z nich żaden dowód pko autentyczności ks. E'a nie wypływa. Z nich wnosićby można to tylko, że żydzi dzielili całe dzieło E'a na 2 księgi, i słusznie, gdyż pierwsze 24 rozdziały odnoszą się do mającej nastąpić katastrofy (zburzenia Jerozolimy), a drugie 24 do następnych wieków i do innych narodów. Dalej, jeżeli Ez. rzeczywiście dwie księgi napisał, my zaś mamy jednę, która na sobie nosi cechy odrębne (Ezechjelowi właściwe), to z powyższego tekstu Flawjuszowego wynikałoby tylko, że druga księga E'a zaginęła, ale nigdy, że pierwsza jest nieautentyczną. – §. 5. Inne dowody, stawiane przeciw autentyczności ostatnich 9 rozdziałów, są: a) rozdziały te są nadzwyczaj ciemne, gdy tymczasem poprzednim nie brak jasności. b) Trudno, żeby Ez. mógł spamiętać dokładnie cyfry o rozmiarach świątyni, jakie Bóg mu okazał. c) Ponieważ żydzi, przy odbudowywaniu świątyni i miasta nie trzymali się wcale rozmiarów, podanych w Ez. 40-48, więc nie uważali ich za wyrok Boży, przez Ezechjela objawiony. Tak rozumował Oeder (op. c.). Vogel (Zugabe u. Anmerkgen zu Oeder's freie Untersuch. s. 373) ze swej strony dodaje: d) w rozdziałach tych widocznie znać rękę samarytanina, który, przez ich zmyślenie, chciał nakłonić żydów, żeby samarytanów przypuścili do budowy świątyni i wydzielili im działy przy nowym pomiarze gruntów. Corrodi (1. c.) zaś dowodzi swej hypotezy w następujący sposób: e) Autor 9 ostatnich rozdziałów, przy nowym podziale gruntów, każe wyznaczyć osobną część ziemi panującemu, co jest rzeczą niesłychaną, bo ani Mojżesz ani Samuel, który tak obszerne attrybucje królowi przypisuje, nie myśleli o tém. f) Dopóki żydzi byli w niewoli, nie wiadomo było, czy zechcą powrócić; jakoż, rzeczywiście, gdy im powrót został dozwolony, wróciły tylko 2. pokolenia; więc autor tych rozdziałów musiał pisać po powrocie z niewoli babilońskiej, kiedy już żydzi zabierali się do nowego pomiaru gruntów. 7) Nadto, pisał wtedy, kiedy narodem izraelskim rządzili książęta, zostający pod zwierzchnictwem perskiém, a nie królowie, bo wszędzie wspomina tylko książąt. Taki zaś stan był dopiero po powrocie z niewoli babilońskiej, więc i ostatnie rozdziały księgi Ez. nie są wcześniejsze. Bezimienny zaś angielski krytyk h) przeciw autentyczności rozdziałów: 25, 32, 35, 36, 38 i 39 nie ma nic innego do zarzucenia, tylko dokładną znajomość jeografji w owych rozdziałach i styl gładszy niż w poprzednich, lub następnych. Nie wspominamy już o zarzutach Zunz'a, już to dla tego, że w nich nic nowego nie ma, już też, że są przeciwne faktom wyżej podanym, już wreszcie, że Zunz sam z sobą pozostaje w sprzeczności (ob. Hävernick op. c. s. 271). Oto wszystko, co najwolniejsza krytyka może zarzucić przeciw autentyczności E'owej księgi. Na to możemy odpowiedzieć: a) E. w poprzednich rozdziałach równie jest niejasnym (cf. wyżej § 3); niejasność zaś ostatnich rozdziałów nie pochodzi ze stylu, lecz z treści. Opowiada on o budowie świątyni, co bez planu trudno rozumieć, zwłaszcza że budownictwo ówczesne nie było podobném do naszego. b) Trafiają się przykłady jeszcze cudowniejszej pamięci; faktem zaś jest w proroctwach, że komu Bóg daje objawienie, daje także szczególniejszy dar spamiętania nawet takich rzeczy, które dla otrzymującego objawienie są niezrozumiałe. c) Niewszystko w tym opisie miało być literalnie rozumianém. Objaśnienia pod tym względem ob. w kommentarzach. Większa część odnosi się do Kościoła Chrystusowego. A choćby nie było

sposobu do wytłumaczenia tych wizji, to przecież ztąd nie można wnosić o ich nieautentyczności. Owszem, gdyby fałszerz jaki dodawał później te rozdziały, nie omieszkałby zastosować opisu świątyni i miasta, i podziału ziemi do tego stanu, w jakim one były rzeczywiście później. d) Lecz może samarytanin, widząc już postawioną przez Zorobabela (ok. 534 r.) świątynię i wiedząc, że E. między żydami używa powagi, zmyślił Ezechjelowy opis świątyni, aby zmusić żydów do zburzenia już postawionej? Nie. Wiemy o wszystkich podstępach Samarytanów; są one szczegółowo opisane w I Esd. 4, 1.. 5, 1.. 6. 1.. II Esd. 2, 10.. 4, 1.. 6, 1... a przecież ani śladu nie ma o przedstawianiu proroctw, pod imieniem Ezechjela, przez samarytan. Samarytanie mieszkali w Palestynie, Zorobabel i jego towarzysze w Chaldei, gdzie właśnie Ezechjel prorokował (594—572). Jeżeli już sam Zorobabel, a przynajmniej znaczna półowa tych, którzy z nim wrócili, pamiętała i na miejscu swego wygnania jeszcze słuchała E'a, czyż więc mógł samarytanin którykolwiek przypuszczać, że mu się podstęp uda i że mu ślepo uwierzą starzy słuchacze Ez'a, tak niechętni samarytanom, i przyjmą z ręki swych nieprzyjaciół proroctwa, o których nigdy nie słyszeli? e-ƒ) Gdyby Ezechjelowe pomiary należało rozumieć literalnie, byłby może jaki pozór w powyższych zarzutach. Lecz tam allegorja jest widoczną. 9) Ezechiel nietylko w ostatnich, ale i w poprzednich rozdziałach używa bez różnicy wyrazów nassi (książe) i nagid w tém samém znaczeniu, co melech (król. Cf. 12, 10. 12. 19, 1. 21, 12. 25. 22, 6. 30, 13. 34, 24. 37, 25), bo te wyrazy i w innych księgach są jednoznacznemi (Ob. np. I Reg. 9, 16. 10, 1. 13, 14. II R. 6, 21. 7, 8. III R. 1, 35. 11, 34. 14, 7. Dan. 9, 25. Job 19, 10. Psal. 76, 13). Sam Ezechjel, gdy mówi o królu tyryjskim, nazywa go raz nassi (28, 2), drugi raz melech (ib. w. 11). Więc używanie wyrazu nassi niczego nie dowodzi. h) Styl ostatnich rozdziałów jest rzeczywiście gładszym, co bardzo naturalnie tłumaczy się tém, że one proroctwa były wypowiedziane później i pokazują nic więcej, tylko większą wprawę autora w pisaniu. Pomimo jednak gładkości, są tu cechy Ezechjelowi właściwe. Dla czegoby zaś Ezechjel nie znał jeografji i historji ludów, przeciw którym prorokuje? przeciwnicy nie mówią (Glaire, Introd, IV 211-220). Z Ojców śś. najlepszym kommentatorem Ezechjela jest św. Hieronim. Z późniejszych: Hector Pintus, hieronimita, portugalczyk († 1584), Commentaria in Ezechielem, Salmanticae 1568; 1581; Antverp. 1570; 1582; Lugduni 1581; 1584 in f.; Colon. 1615 in-4; w Opera omnia, Colon. 1616, 5 v. in-4; Paris 1617, 3 v. f.; Piotr Serrano († 1587), Com. in Ez. proph. 1609 r.; Maldonat (ob.) i in. Daleko znakomitszém jest Hieronymi Pradi et Joannis Bapt. Villalpandi, In Ezechielem explanationes et apparatus urbis ac templi hierozolymitani commentariis et imaginibus illustratus, Romae 1596-1604, 3 tt. f. W t. I jest kommentarz Hieronima Prado, jezuity († 1595), na rozdz. 1-26; w t. II: część I ma wykład na rozdz. 27 i 28 tylko, przez Villalpand'a, także jezuitę († 1608); cz. II opis kształtu i naczyń świątyni Salomonowej. Tom III, także przez Villalpanda, objaśnia 3 ostatnie rozdziały Ez'a; zawiera w dalszym ciągu opis świątyni i opis miasta Jerozolimy, p. t. Apparatus urbis ac templi hierosol. Kommentarz ten, nawet przez protestantów wysoko ceniony (zdania ich ap. Hurter, Nomenclator liter. I 164 165) bardzo wielką oddaje exegezie przysługę, przy wykładzie Ez'a. Podręczniejszy kommentarz wydali Dereser

i Scholz (Ezechiel und Daniel, aus d. hebr. übers. und erklärt, wyd. 2-e Frankfurt 1835). Objaśnienia messjanicznych proroctw w E. podaje Reinke, Die messianischen Weissagungen, t. IV cz. 1 (1862 r.). O innych kommentarzach ob. Glaire, Introd. IV 234... Nadmienić też wypada o wydaniu greckiego przekładu Ezecbjelowej księgi: Jezechiel secundum Septuaginta ex Tetraplis Origenis, e singulari codice Chisiano opera et studio Vine. de Regibus, edit. per abbatem Jos. Coster, Romae 1840 f.

X. W. K.

F.

Faber Piotr, blogosławiony, pierwszy towarzysz św. Ignacego w założeniu Towarzystwa Jezusowego. Właściwe nazwisko jego Francuzi najrozmaiciej podają, zowią go: Faure, Favre, Fabre, Fèvre, Lefèvre, Lejebre; pod tém ostatniém nazwiskiem czci go po dziś dzień rodzinny jego lud sabaudzki, sam jednak pisał się Faber i pod tém nazwiskiem zasłynął w dziejach zakonu swego i Kościoła. Ur. 13 Kwiet. 1506 r. w Villardet, wiosce dawnego hrabstwa Genewskiego, a dzisiajszego departamentu Sabaudji wyższej, z rodziców ubogich i prostych wieśniaków, którzy jednak bogobojném wychowaniem umieli, od lat dziecinnych, złożyć w sercu syna pierwszy zaród przyszłej jego świętobliwości. Do dziesiątego roku życia żadnych, prócz religji, nauk nie pobierał, ale już w tych pierwszych latach objawiła się żarliwość przyszłego apostoła, bo pasąc trzodę ojca swego, zgromadzał w koło siebie młodych swych towarzyszów i z takim zapałem katechizm im wykładał, że nieraz i dorośli z rozrzewnieniem słuchali dziecięcych nauk jego. Po długich i gorących prośbach, uzyskawszy od rodziców pozwolenie oddania się naukom, pierwsze studja odbył w sąsiedniém kollegjum La Roche, zkąd r. 1525 udał się na uniwersytet paryzki i tam, otrzymawszy stypendjum w kollegjum ś. Barbary, r. 1529 z chlubą ukończył wstępny kurs filozofji i godność doktora uzyskal. W kollegjum miał towarzyszem nietylko nauk ale i kwatery Franciszka Ksawerego, z którym się wówczas głęboką i dozgonną przyjaźnią połączył, a w jesieni r. 1529 otrzymali oba trzeciego towarzyszą, w osobie Ignacego Lojoli, który już żołnierkę ziemską zamieniwszy na służbę Bożą, i jakoby pasowany na rycerza, duchem zaczerpniętym w samotności Manrezy, jak młody student przykładał się do nauk, nosząc jeszcze ukryty w sercu wielki zamiar, który potém z tak szczęśliwym skutkiem miał wykonać. Z polecenia professora swego, Faber podjął się powtórzenia z Ignacym kursu filozofji, i codzienny z tego powodu z mężem

świętym stosunek rychlo wzbudził w młodzieńcu najgłębszą dla niego cześć i ufność. Była to właśnie dla niego chwila bolesnej próby wewnętrznej, w której ważył się wszystek na przyszłość kierunek życia jego. Lubo od dzieciństwa w bojaźni Bożej wyćwiczony, w cnocie, czystości, jeszcze w 12 roku życia Bogu poślubionej, niezachwiany i, przy blasku głębokiej w tak młodym wieku nauki, więcej jeszcze prostotą, pokorą i cichością się zalecający, Piotr w tej chwili życia swego ciężką z sobą walkę toczył, będąc z jednej strony niepewnym stanu i powołania, jakieby miał sobie obrać, a z drugiej cierpiąc pokusy, których natarczywość pokój wewnętrzny mu odbierała. W takiej to chwili Opatrzność zbliżyła go do Ignacego, w którym od razu poznał przeznaczonego mu od Boga przewodnika, i otworzywszy się przed nim, rychło pod jego kierunkiem nietylko pokój utracony odzyskał, ale i drogi wyższej doskonałości poznał i ukochał; a gdy Ignacy, widząc w nim zgotowanego sobie pomocnika, pierwszy raz mu objawił swe postanowienie wyrzeczenia się wszelkich dóbr ziemskich, a poświęcenia się rozszerzeniu i obronie Kościoła, pod posłuszeństwem Stolicy św., Faber z radością uczuł się do takiegoż zawodu powołanym i bez wahania ofiarował się Ignacemu za towarzysza. Pierwej jednak, na żądanie tegoż, spokojnie nauk rozpoczętych dokończył, i dopiero r. 1533, przystępując już do wykonania powziętego zamiaru, udał się na czas krótki w strony swe rodzinne, dla urządzenia domowych spraw swoich. W początku r. 1534 wróciwszy do Paryża i gotując się do przyjęcia święceń, pierwszy raz pod kierunkiem Ignacego ćwiczenie duchowne przez 40 dni odprawił, z taką gorącością ducha, że przez pierwsze sześć dni żadnego zgoła nie przyjął pokarmu, i cały ten czas, mimo ostrych mrozów, w nieopalonej celi przepędził. Przyszła nareszcie chwila założenia fundamentu przedsięwziętego dzieła. W dzień Wniebowzięcia Najśw. P. t. r. 1534, Ignacy z Piotrem i pięcioma innymi, pozyskanymi do tego czasu towarzyszami (byli to hiszpanie: Franc. Ksawery, Jakób Laynez, Alfons Bobadilla, Alfons Salmeron i Szymon Rodriguez), udali się do kaplicy Matki Boskiej na wzgórzu Montmartre, gdzie Piotr, jedyny jeszcze naonczas między nimi kapłan, odprawił Mszę św., w czasie której, przed przyjęciem Komunji św., złożyli ślub, mający mieć ważność od d. 25 Stycz. r. 1537, zrzeczenia się bezpowrotnie wszelkich majętności i wszelkich urzędów i dostojeństw świeckich, odprawienia w ciągu roku, jeżeliby była możność, pielgrzymki do Jerozolimy i oddania się następnie na rozporządzenie Stolicy św. Po tym uroczystym akcie wstępnym, Ignacy odjechał do Hiszpanji, naznaczywszy na miejsce spotkania w właściwym czasie Wenecję; Piotr zaś pozostał w Paryżu, gdzie nietylko towarzyszów, jako najgłębiej przenikniony duchem Ignacego, w powołaniu utwierdzał, ale i żarliwą, zwłaszcza między studentami i ubogimi, pracą kapłańską trzech nowych członków: Michala Le Jay, Jana Codure i Paschalisa Brouet, zawiązującemu się towarzystwu pozyskał i, bogatym gorliwości swej owocem, powszechną sobie cześć i miłość zjednał. Bez wahania jednak, gdy przyszedł czas postanowiony, porzucił to tak szerokie i obiecujące pole pracy, na którém go liczni jego wielbiciele daremnie zatrzymać usiłowali, i opuściwszy Paryż, wraz z towarzyszami swymi, po długiej i uciążliwej przez Lotaryngję i Niemcy podróży, w Styczniu r. 1537 stanął w Wenecji, gdzie już Ignacy ich oczekiwał. Tu zaraz rozdzielili między siebie szpitale miasta, chcąc posługą chorych

przygotować się do nowego zawodu. Na początku postu, Piotr z drugimi posłany przez Ignacego do Rzymu i przez Ortiza, posła hiszpańskiego, który go był w Paryżu poznał i pokochał, przedstawiony Papieżowi Pawłowi III, po odbytej z rozkazu tegoż dyspucie z teologami rzymskimi, na której Papież obecny podziwiał głęboką tych młodzieńców naukę, połączoną z rzadką skromnością i pokorą, uzyskał i do Wenecji zawiózł potrzebne na zamierzoną pielgrzymkę do Ziemi św. łaski i przywileje apostolskie. Pielgrzymka jednak, w skutek wojny wybuchłej między Wenecją a Turkami, stała się niemożebną; za czém nie chcąc tracić czasu na próżno, rozeszli się po miastach rzeczypospolitej. Piotr z Ignacym i Laynezem zamieszkali w ruinach spustoszałego klasztoru w Wicencji i, odbywszy czterdziestodniowe rekollekcje, poczęli, według danego im przywileju, głośno i z wielkim skutkiem po ulicach i rynkach miasta przepowiadać Ewangelję. Z żalem puścił ich od siebie lud Wicencji, gdy na początku następnego roku, według uczynionego ślubu, odeszli do Rzymu, aby się oddać na rozkazy Stolicy św. Zaraz za przybyciem, Faber otrzymał polecenie wykładania Pisma św. w uniwersytecie Sapienza, a nadto miewanie kazań, na przemiany z Franciszkiem Ksawerym, w kościele św. Wawrzyńca. Wkrótce potéin z Laynezem został powo. łany do osoby kardynała Ennjusza Filonardi, mianowanego legatem do Parmy, aby mu jako missjonarze dopomogli w dziele naprawy duchowieństwa i ludu. Ofiarowanego sobie mieszkania w pałacu kardynalskim mężowie święci odmówili, a zamieszkali w szpitalu, miejscu odpowiedniejszém ukochanemu przez nich ubóstwu i zaprzaniu siebie. Jak w Rzymie, tak więcej jeszcze w Parmie kazania Fabera, choć proste i do tego jeszcze niepłynną wymową włoską utrudnione, dziwne nad wszelkie spodziewanie ludzkie skutki sprawiały: rzesze ludzi wszelkiego stanu cisnęły się na nie, a kto go słyszał, ten go też chciał mieć spowiednikiem; byłby uległ pod nawałem pracy, gdyby kilku kapłanów, duchem jego zagrzanych, nie bylo go wsparło w tych trudach apostolskich. Założył w Parmie trzy kongregacje: jednę z kapłanów, dla utrzymania gorliwości missjonarskiej i zachowania owoców, przepowiadaniem jego sprawionych; dwie z świeckich mężczyzn i niewiast, dla utrwalenia ducha pobożności, przez pełnienie uczynków miłosierdzia. Kongregacje te, jeszcze długo po śmierci założyciela, utrzymały się w pierwszej swej gorliwości; a tak krótki jego pobyt w Parmie stał się źródłem błogosławieństwa dla wielu potomnych pokoleń. Po trzymiesięcznej ciężkiej chorobie, o którą go przyprawiła praca nad siły wytężona, nowe Faber otrzymał naznaczenie. Na usilne żądanie Ortiza, udającego się z woli Karola V na zwołaną do Wormacji konferencję religijną z nowowiercami, Paweł III dał mu za towarzyszą tego niespracowanego missjonarza, i tak w jesieni r. Faber, w orszaku posła, przybył do Wormacji. W konferencji nie miał udziału, ale dobrze też zrozumiał, że do nawrócenia odpadłych od wiary daleko skuteczniej dopomoże naprawa obyczajów, niż wszelkie dyskussje religijne. Do tego też obrócił wszystką usilność swoją, i sam dziwnie jasno i trafnie wyraził ten swój sposób zapatrywania się, w liście pisanym w tymże czasie do Layneza, z którego dla wielkiej doniosłości jego i dla lepszego scharakteryzowania ducha Fabera, podajemy tu główne ustępy: „Przede wszystkiém, powiada, kto chce nawrócić dzisiejszych inowierców, wielką miłość i wielki szacunek dla nich mieć powinien i żadnej myśli

« PreviousContinue »